5 rzeczy, które zmieniają się w kobiecie po analizie kolorystycznej

Męskim okiem - mężczyzna w oknie patrzy w oko obiektwu

Wiadomo, mąż bywa męczony pytaniami. W końcu poprosiłam o wyliczenie i dostałam. Poniższy tekst został napisany błyskawicznie. Stukałam szybko w klawiaturę, żeby nadążyć, a on mówił. Trochę natomiast potrwało, zanim słowa się uleżały, a ja zyskałam dystans i mogę to wypuścić w świat. Nawet bez przykrości, że niektóre stwierdzenia chyba oznaczają, że moja przeszłość też nie była aż tak „kolorowa”. Zatem MĘSKIM OKIEM – bez cenzury, bez zmian, bez szlifowania szczegółów.

Męskim okiem: 5 rzeczy, które zmieniają się w kobiecie po analizie kolorystycznej

  1. Twarz robi się wyraźniejsza. Niedobry makijaż to przykryta twarz, maska. Po analizie twarz się odsłania. I o to chodzi.
  2. Punkt, który jest newralgiczny – to, jak kobieta używa szminki. Teraz szminka jakoś siedzi. Nie jest odstraszająca. Nie jest przyklejona. Nie jest klaunowata.
  3. Oczy – ładne. Też bez makijażu.
  4. Dodatki zaczMęskim okiem - oko mojego mężaynają tworzyć ciekawą, sexy atmosferę.
  5. Można zauważyć wyraźne uspokojenie nastroju kobiety. Jest ukierunkowana zakupowo, nie miota się, nie ma depresji po zakupach, jest z nich zadowolona. Docenia rzeczy, które ma. Mniej narzeka.

Bonus: Jest pewne prawdopodobieństwo, że może zarazić mężczyznę kolorystycznym widzeniem świata.

Wcale nie jest łatwo zostawić słowa mężczyzny bez komentarza. Ale niech będzie. Ten jeden raz.

Czytaj dalej...

Posty na temat szminki – „newralgiczna kwestia” – są tu:

Zdjęcia do wpisu pochodzą z  Pexels i mojego aparatu.

3 thoughts on “5 rzeczy, które zmieniają się w kobiecie po analizie kolorystycznej

  1. Julia says:

    Rzeczowo, konkretnie, prosto i zrozumiale. Zgadzam się z każdym słowem, a ostatni podpunkt mogłabym wyryć złotymi literami w widocznym miejscu przed wejściem do każdej galerii handlowej. Zakupy od zawsze były dla mnie katorgą i przykrym obowiązkiem, a mój zrezygnowany nastrój często udzielał się osobie towarzyszącej mi w zakupach. Nie zliczę ilości pieniędzy, jakie zmarnowałam na piękne, lecz zupełnie nieodpowiednie dla mnie ubrania i dodatki. Po nieudanych „łowach” byłam zmęczona i sfrustrowana, a finalnie kupowałam cokolwiek, żeby już wreszcie coś mieć i wrócić do domu. Od kiedy poznałam swój typ kolorystyczny i odkryłam pasujące kolory zakupy stały się szybkie i nareszcie satysfakcjonujące! Wchodząc do sklepu, rzucam okiem tylko na wieszaki z „moimi” kolorami zupełnie ignorując pozostałe, nie tracąc czasu i energii na wertowanie wszystkiego. W sklepach internetowych z kolei sprawa jest jeszcze prostsza – po prostu ustawiam filtry koloru. Dzięki szafie w odpowiednich kolorach można skupić się na szlifowaniu własnego stylu, a nie głowić się na tym jak połączyć w zestawy ten misz-masz który często mamy po nieprzemyślanych zakupach 😉 Po analizie kolorystycznej nie ma takiego problemu bo wszystko do siebie pasuje!

    • Anna Kolorfocus says:

      Dzięki, Julia. Ja miałam zwłaszcza tę frustrację po zakupach: kupiłam i mam, ale czy za dwa tygodnie będzie mi się dalej podobać, czy będę to lubić i nosić? A teraz wiem, że jeśli w czymś mi dobrze (a wreszcie wiem w czym), to na pewno będę to lubić. Na pewno będę to nosić.
      Mąż wymyślił sobie też formułę, która nieźle na mnie działa i kiedy coś przymierzam, bo „takie ładne i okazja, i prawie moje kolory”, mówi: „Fajne, ale przyzwyczaiłaś mnie do lepszych rzeczy”.

      • Julia says:

        Haha, no i to jest prawidłowe podejście 😀 Bardzo fajnie, gdy Mąż jest takim „hamulcem” przed potencjalnie nieudanym zakupem. U mnie często bywa tak, że jeśli do czegoś nie jestem w 100% przekonana w momencie zakupu, to potem niestety wisi to w szafie nienoszone. W zeszłym roku przez internet kupiłam piękną bluzkę w „prawie” moim odcieniu beżu, który był nieco zbyt chłodny. Próbowałam się do niej przekonać i ją nosić, ale ostatecznie rezultat jest taki, że w szafie wisi odłogiem piękna bluzka, którą jedynie podziwiam lecz nigdy jej nie zakładam :/ Od tamtej pory przekonałam się, że kolor to cecha, która u mnie robi największe „wow” i gdybym ubrała się w worek po ziemniakach, ale w moim idealnym kolorze, to wyglądałabym i tak dobrze 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *